Wraz z przepięknym zachodem słońca nad spokojnym miasteczkiem Wertanią, nasza główna bohaterka przekroczyła próg Centrum Pokemon. Nastolatkę uderzył chłodny wiaterek klimatyzowanego pomieszczenia służącego za poczekalnię. W pokoju znajdowały się wygodne, czerwone kanapy, duże doniczkowe roślinki oraz obrazki przedstawiające wesołych trenerów z podopiecznymi. W samym centrum znajdowała się olbrzymi blat, za którym była uśmiechnięta kobieta.
Różowowłosa pielęgniarka z pięknymi błękitnymi oczami powitała zbliżającą się Alex ciepłym spojrzeniem. Nastolatka wtedy zauważyła kwadratową, kamienną rzeźbę przedstawiającą cztery istoty. W górnym lewym rogu znajdował się wielki ognisty ptak, w lewym dolnym był ptak przypominający błyskawicę, w prawym górnym rogu został wyrzeźbiony dziwny ptak z koroną , a pod nim ogromny pies z paskami na ciele. Dziewczyna wyraźną dozą zainteresowania oglądała majestatyczne stworzenia.
Siostra Joy cierpliwie czekała na najmniejszą nić porozumienia z trenerką.
- Przepraszam. - powiedziała spokojnie. - W czym mogę pomóc?
Alex otrząsnęła się z transu.
- Bardzo przepraszam. Zamyśliłam się. - wytłumaczyła się. - Mogłaby siostra obejrzeć mojego Pokemona. - oznajmiła kładąc czerwono-białą kulę na blacie. - Chciałabym też wynająć pokój.
Pielęgniarka zabrała Pokeball z biurka umieszczając go na specjalnej podstawce. Różowowłosa wręczyła klucz do pokoju życząc nastolatce spokojnej nocy.
Alexandra była wykończona długą, trzydniową wędrówką do Wertanii, więc perspektywa spędzenia kilku godzin w wygodnym łóżku wydawała się jej największym luksusem. Kiedy nadeszła upragniona chwila snu w jednym z wynajętych pomieszczeń, nastolatka nie mogła zmrużyć oka. Przewracała się na wszystkie strony w celu znalezienia odpowiedniej pozycji, ale nie próżno był wysiłek. W końcu postanowiła, że przejdzie się na spacer.
Późnym wieczorem miasto wydawało się o wiele piękniejsze niż za dnia. Światła latarni rzucały delikatną poświatę na budynki dodając im tajemniczości. Tysiące gwiazd migoczących na granatowym niebie wydawały się być małymi lampkami podobnymi do światełek choinkowych. Srebrny księżyc rzucał swoją poświatę na Wertanię oświetlając nastolatce drogę.
Dziewczyna miała na sobie krótkie, ciemnozielone spodenki, białą bluzkę z krótkim rękawem, czarne trampki oraz bluzę w kolorze moro. Na plecach wisiał jej ulubiony ciemnozielony plecak z najróżniejszymi przypinkami ze zwiedzonych miejsc.
Alexandra rozmyślała o swojej wcześniejszej bitwie z Camilą. Wiedziała, że uległa lękowi i straciła panowanie nad sobą oraz całą sytuacją. Najgorsze w tym wszystkim była obojętna postawa nastolatki nad podopiecznym. Nie odezwała się do niego słowem po walce ani w podróży. Dziewczyna wiedziała, że z każdym dniem zbliża się do Marmorii w celu stoczenia pojedynku z liderem.
Postanowiła, że za kilka godzin będzie musiała zmierzyć się z własnym przeznaczeniem, czyli zbliżyć się do Charmandera i nawiązać z nim nić porozumienia. W swoim serduszku czuła sympatię do ognistego startera, który zaciekle bronił honoru trenerki podczas bitwy z panną Lynn.
Dziewczyna rozmyślając nad treningiem dla Charmandera usłyszała nagle ciche skomlenie wydobywające się ciemnego zaułku. Ciche jęki ciepiącego stworzenia złapały za serce Alexandrę. Postanowiła pomóc biednemu stworkowi. Powoli zakradnęła się do miejsca, gdzie znajdował się poszkodowany Pokemon.
Pierwsze co uderzyło Alex to obrzydliwy zapach śmieci oraz zgnilizny. Nastolatka zatkała nos od niemiłego zapachu. Drugim szczegółem utrudniającym dotarcie do cierpiącego stworzenia była olbrzymia ciemność. Na szczęście czarnowłosa wzięła ze sobą Pokedex oświetlając sobie uruchomionym programem drogę. Szesnastolatka znajdowała się w typowym zaułku z dużym, granatowym kontenerem oraz masa śmieci. Jednak wśród zgiełku rupieci zauważyła dwie pary ślepi.
Po chwili na ciele poczuła przyjemne ciepło, które zmieniło się w spiralę gorąca. Nastolatka w ostatnim momencie schowała się za kubłem za śmieci.
Alexandra będąc zaintrygowana niezwykłym stworzeniem skanowała go za pomocą Pokedexu.
Growlithe są bardzo przyjaznymi Pokemonami, strzegącymi swojego terytorium przed intruzami. Są odważne i chętne stawiają do walki. Należą do lojalnych stworków chroniących własnego trenera przed złem.
Alex wychyliła się lekko chcąc zobaczyć ognistego Pokemona. Ujrzała czarną postać poruszającą się nerwowo. Córka Ketchuma niepotrzebnie się martwiła o stan zdrowia pieska, ponieważ wyglądał na chodzący okaz zdrowia. Do tego stwierdziła, że jej obecność tylko zestresowała stworzenie, które pilnuje swojego terenu. Dopiero, kiedy bezszelestnie wstała, zauważyła drugiego Pokemona tego samego gatunku leżącego w starym kartonie.
Ten Growlithe zdecydowanie różnił się od swojego zdrowego przyjaciela. Pokemon ciężko oddychał o ciągle lizał przednią łapkę jęcząc przy tym z bólu. Potrzebował natychmiastowej opieki. Mimo tych szczegółów wyglądał na zadbanego pieska. Nie był wychudzony, a sierść pozostała w idealnym stanie. Alex przypuszczała, że oba Pokemony zastały porzucone albo uciekły od właściciela. Nie miała, jednak czasu, aby snuć teorie. Chciała jak najszybciej zabrać ich do kliniki.
Wyciągnęła z plecaka świeże ciasteczka dla Pokemonów przygotowanych przez mamę nastolatki w dniu rozpoczęcia wyprawy. Wyszła z kryjówki, ostrożnie podchodząc do Growlithów. Zdrowy Pokemon na widok szesnastolatki najeżył sierść, pokazał swoje kły oraz wydał dźwięk ostrzegawczy.
- Hej. - powiedziała łagodnie. Kucnęła, aby móc spojrzeć w oczy zdenerwowanego pieska. - Mam coś dla was.
Alexandra rzuciła w Growlithe ciasteczkiem, którego złapał w locie i zjadł z wielki apetytem. Charakter pieska od razu zmienił się nie do poznania. Ognisty Pokemon podszedł do nastolatki z wywalonym jęzorem na wierzchu i zaczął się do niej łasić. Dziewczyna pogłaskała go po głowie.
- Nie sądziła, że tak szybko się zaprzyjaźnimy. - wyznała.
Podeszła bliżej drugiego Growlitha chcąc obejrzeć jego zranioną łapę. Dopiero teraz zauważyła, że ma do czyniena z prawdziwą damą, która była troszeczkę mniejsza od swojego przyjaciela. Charakter miała całkowicie inny. Była bardzo płochliwa i nie dała się dotknąć nastolatce. Odsuwała się od niej ze strachem wymalowanym w oczach. Alex zrobiło się smutno z powodu braku zaufania oraz chęci nawiązania kontaktu. Właśnie uświadomiła sobie, że przypomina tą małą istotkę, która boi się zaprzyjaźnić z Charmanderem. Z kolei ona powinna być otwarta na niego jak zdrowy ognisty piesek.
Wyciągnęła w stronę przestraszonej Growlithe garść przysmaków oraz małą miseczkę wody. Pokemon popatrzył to na dziewczynę to na jedzenie z pewną wątpliwością. Nastolatka postanowiła zaryzykować i pogłaskać szczeniaka. Dama pod wpływem nagłej czułości odprężyła się i zaczęła lizać rękę wybawczyni.
- Też cię kocham. - wyszeptała. Przez ten czas obserwowała jak Growlithy pochłaniają jedzenie w błyskawicznym tempie.
Dziewczyna wzięła na ręcę szczeniaka, która obdarzyła ją przez całą drogę całusami w policzk. Jej towarzysz patrzył z wyraźną zazdrością na nastolatkę jakby sam chciał zostać wycałowany przez śliczną przedstawicielkę jego gatunku.
Szesnastolatka wpadła do Centrum Pokemon niczym gruby, niezdarny Snorlax powodując nagłe ożywienie siostry Joy wykonywujący papierkową robotę po godzinach. Gdy zobaczyła ciężko oddychającą nastolatkę oraz dwa towarzyszące jej Growlithy bez słowa zabrała je na salę. Alex cierpliwie czekała na wyniki badań ognistych szczeniaków, kiedy pielęgniarka poinformowała ją o stabilnym stanie oraz rozkazała jej wrócić do łóżka. Dziewczyna bardzo protestowała, ale wraz z wejściem pod pościel oddała się ulubionej czynności.
- Witaj siostro Joy. - przywitała się wyspana, uśmiechnięta Alex. - Jak się czuję Charmander? U Growlithów wszystko w porządku?
- Twój Pokemon jest w dobrej kondycji. - odparła podając nastolatce Pokeball z podopiecznym. - Tylko humor mu nie dopisuję.
- Spokojnie. - oznajmiła córka Ketchuma. - Kiedy mnie zobaczy entuzjazm mu wróci.
- Co do twoich ognistych piesków. - zaczęła. - Oba są w bardzo dobrym stanie. Gdyby nie twoja szybka reakcja w łapę samiczki wdałoby się zakażenie. Odkryłam również jeden ciekawy fakt.
- Jaki? - zaciekawiła się.
- Te Growlithy mają właścicieli. - wyznała - Mogły się zgubić albo...
- Albo?
- Zostać porzucone. - dokończyła.
Nastolatkę przeszedł niemiły dreszcz po plecach.
- Jak można być takim podłym trenerem?! - zezłościła się. - Jak?
- Spokojnie, Alex. - powiedziała łagodnie pielęgniarka. - Nie wysuwaj pochopnych wniosków.
- Dobrze. - opanowała się. - Mogłabym zabrać je na mały spacer?
- Oczywiście. - zgodziła się.
Siostra Joy zniknęła w jednym z pomieszczeń, aby wyprowadzić dwa wesołe szczeniaki. Na widok swojej wybawicielki zaczęły radośnie skakać wokół nastolatki. Zauważyła, że jej mała przyjaciółka miała zabandażowaną łapę.
Dziewczyna udała się boisko treningowe z Pokemonami znajdujące się za Centrum Pokemon. Szczeniaki radośnie bawiły się piłką. Natomiast nastolatka trzymała w ręce czerwono-białą kulę wyczekując odpowiedniego momentu wypuszczenia swojego podopiecznego. Niestety nie doczekała się, ponieważ zauważyła podejrzaną postać kręcącą się wokół Growlithów.
- Stary, jesteś! - krzyknął nieznajomy.
Nastolatek był dość wysoki jak na swój wiek. Miał długie, ciemnozielone włosy związane w kucyka, brązowe oczy oraz oliwkową karnację. Był ubrany w czarną bluzkę z krótkim rękawem ciemnozielone spodenki w hawajskie kwiaty oraz czarne trampki.
- Szukałem cię po całej Wertanii. - wyznał głaszcząc przytulającego się do niego Growlithe płci męskiej.
Szczeniak nie mógł ukryć swojej radości skacząc po właścicielu oraz radośnie szczekając. Nastolatka patrzyła na to powitanie z dużym uśmiechem na twarzy. Postanowiła podejść do chłopaka i zamienić z nim kilka słów.
Nieznajomy widząc Alex bardzo się zdenerwował. jego twarz przybrała buraczkowy odcień jakby chciał zionąć prawdziwym ogniem. Przypuszczał, że to ona wyrządziła krzywdę szczeniakom porywając je.
- Hej. - przywitała się pogodnie.
- Dlaczego ukradłaś Growlithy? - wybuchł.
Dziewczyna była zaskoczona nagłą reakcją chłopaka. Z szoku odebrało jej na pewien czas mowę.
- Nie masz nic na swoją obronę. - krzyczał. - Najpierw zabrałaś niewinne Pokemony trenerom, aby sprzedać je grupie Team Fire? Pracujesz dla nich? Ile ci dali łapówki?
Alexandra czuła się dość niezręcznie. Nie wiedziała o czym mówi do niej nieznajomy. Postanowiła uświadomić mu swoją rację.
- Znalazłam te biedne Growlithy w ciemnym zaułku. Były w złym stanie. Dzięki mojej pomocy mogły zginąć.
- Czyli to ty jesteś tutaj bohaterką. - przedrzeźniał sarkastycznie nastolatek. - Przepraszam, księżniczkę.
- Z większym szacunkiem mów do prawdziwej damy, nędzny parobku. - powiedziała z wyraźną ironią.
- Jak sobie życzysz, moja pani. - ukłonił się niezdarnie pokazując udawany szacunek.
- Widać na jak niskim poziomie jesteś. - skomentowała jego gest powodując skok ciśnienia u nastolatka.
- Growlithy idą za mną. - zakończył tę bezsensowną wymianę zdań wołając ogniste psiaki. Tylko jeden zareagował na polecenia trenera. - Hej, skarbie. Chodź ze mną.
Sunia z pogardą odwróciła głowę pokazując mu jasno, że zostaję z szesnastlatką.
- Widocznie ta Growlithe wyczuwa prawdziwych plebsów i wybiera towarzystwo na poziomie.
- Kolejna dama. - wycedził przez zęby.
Nastolatek odszedł wkurzonym krokiem z boiska. Za nim podążał smutny Growlithe, który musia opuścić swoją dobrą przyjaciółkę.
Alexandra nie chcąc oglądać nędznego parobka wróciła do Centrum Pokemon na obiad w towarzystwie nieszczęśliwej damy tęskniącej za swoim wiecznie głodnym kumplu.
Hej :)
Jak wam się podoba rozdział? Jak myślicie jakie Pokemony znajdują się na kamiennej rzeźbie? Co myślicie o nowej postaci? I jak wam się podobają urocze Growlithy?
W następnym tygodniu nie pojawi się rozdział, ponieważ wyjeżdżam na wakacje :)